Wywoływanie filmu w „standzie”
Tym razem coś dla miłośników fotografii tradycyjnej. Wywoływanie filmu w „standzie„.
Ostatnio do łask wraca fotografia tradycyjna, zwana również – analogową. Już samo naświetlanie filmu dostarcza niezwykłych wrażeń, ale własnoręczne wywołanie naszego negatywu, to dopiero frajda!
Wywoływanie negatywów czarno-białych w tzw. procesie zimnym bywa skomplikowane. Tzn. sam proces jest dość prosty, ale trzeba wiedzieć jak długo należy wywoływać dany film. Wpływ na to ma m.in. marka filmu, rodzaj, czułość, sposób naświetlenia, temperatura wywoływacza, rodzaj wywoływacza i jego stężenie. Producenci filmów zalecają konkretne wywoływacze do swoich negatywów i podają tabelki czasów wywoływania w zależności od stężenia.
Jest pewien sposób, który bardzo ułatwia wywoływanie w czarno-białym procesie. Jest to wywoływanie statyczne w wywoływaczu jednorazowym tzw. „One Shot„. Z reguły jest to wywoływacz RODINAL lub jego zamienniki (np. Adox Adonal R-09, Blazinal, Calbe R-09, Fomadon R-09 i inne „R-09”).
Stand – to statyczna metoda wywoływania filmów i błon fotograficznych w koreksie. Polega na tym, że nie kręci się szpulą z filmem, tak jak to bywa w wywoływaniu agitacyjnym, tylko odstawia się koreks na dłuższy czas, a wywoływacz pracuje sobie własnym tempem.
Osobiście jestem zwolennikiem metody „semi-stand”, czyli pół-statyczne wywoływanie. W pełnym standzie, czasem powstają „firanki” na filmie, albo sam film jest wywołany nierównomiernie, bo wywoływacz w różnych miejscach koreksu może się w różnym stopniu przepracować (czyli stracić swoje właściwości).
Metoda ta określana jest często jako „Stand w Rodinalu 1:100 przez 60min.„.
Co to oznacza?
Roztwór Rodinalu w stężeniu 1:100 (1 część wywoływacza na 100 części wody), wywoływanie statyczne przez 60 minut. Z reguły przyjmuje się temperaturę pokojową (żeby temperatura roztworu nie zmieniała się), czyli 20*C.
Po co się stosuje stand w tak rozcieńczonym roztworze?
Chodzi tu o właściwości wywoływania akutacyjnego, dzięki którym możemy uzyskać większe ostrości konturów, a przy okazji zmniejszyć kontrast obrazu. Chodzi o sposób działania niemieszanego mechanicznie wywoływacza na obszary naświetlone i nienaświetlone na negatywie. Trochę takie wywoływanie „wyrównawcze”.
Ponadto ta metoda sprawdza się w większości przypadków bez względu na czułość filmu, rodzaj emulsji, czy wiek negatywu.
.
Zacytuję tu Wojciecha Tuszkę (z artykułu w miesięczniku „Foto” pt.„Bardzo rozcieńczony – Bardzo długo”):
„Jest oczywiste, że substancja wywołująca zużywa się przede wszystkim w tych miejscach, gdzie powstaje duże zaczernienie, a więc w przypadku negatywu – w światłach obrazu. A jeśli wywoływacz jest tak bardzo rozcieńczony, w miejscach tych po prostu zaczyna go brakować, gdyż cała substancja wywołująca uległa utlenieniu. Natomiast w miejscach, gdzie tworzy się niewielkie zaczernienie, o więc w cieniach obrazu negatywowego, nawet tak mała ilość wywoływacza będzie wystarczająca do pełnego wywołania tego miejsca. Skutek – stosunkowo mocne wywołanie cieni negatywu, a więc dobro wyzyskanie światłoczułości materiału. przy słabszym wywalaniu świateł, czyli w sumie dobre wyzyskanie światłoczułości bez nadmiernego wzrostu kontrastowości negatywu[…]”
Ja opiszę metodę „semi-stand„, bo osobiście uważam, że daje lepsze efekty i jest pewniejsza.
Potrzebujemy:
1. Koreks (specjalny pojemnik do wywoływania filmu).
2. Woda destylowana (w ostateczności można użyć kranówki).
3. Wywoływacz Rodinal / R-09 (One Shot).
4. Ocet spirytusowy 2% (posłuży nam jako przerywacz).
5. Utrwalacz uniwersalny.
6. Mirasol (lub woda z kilkoma kroplami płynu do mycia naczyń) jako roztwór zmiękczający.
7. Menzurka z podziałką (co 1 ml) do odmierzenia chemii.
8. Termometr.
9. Ciemne pomieszczenie (lub rękaw ciemniowy) do nawinięcia filmu na szpulę koreksu.
Do roboty!
1. Nawijanie. W całkowitej ciemności, nawijamy film na szpulę koreksu i zakręcamy koreks. To jedyna czynność w ciemności. Resztę procesu przeprowadzamy przy zapalonym świetle.
2. Namaczanie. Wlewamy do koreksu wodę o temp. 20*C i zostawiamy na min. 5 minut. W tym czasie emulsja zmięknie i lepiej przyjmie wywoływacz. Sam film przejmie temperaturę i nie ociepli/ochłodzi wlanego wywoływacza.
W tym czasie możemy przygotować roztwór wywoływacza o odpowiednim stężeniu. Interesuje nas 1:100. Ilość roztworu zależna jest od wielkości koreksu, formatu filmu i ilości filmów. Zazwyczaj potrzebna ilość roztworu określona jest na samym koreksie.
Załóżmy, że potrzebujemy ~350ml wywoływacza. Odmierzamy 3.5ml Rodinalu i 350ml wody destylowanej.
Teoretycznie, w roztworze roboczym powinno być min. 5-6 ml stężonego wywoływacza (czyli min. 500 ml roztworu roboczego), ale z doświadczenia wiem, że te 3,5 ml się sprawdza i wszystko działa należycie).
3. Wywoływanie. Wylewamy wodę do zlewu, następnie wlewamy nasz wywoływacz. Pierwsze 30 sekund kręcimy szpulą lub wykonujemy „przewrotki” (kołysanie koreksem). Po upływie 30sek. odstawiamy koreks na 15 minut. Po kwadransie wykonujemy 3 obroty (lub trzy przewrotki) i odstawiamy na kolejne 15 minut. Czynności te powtarzamy, aż upłynie w sumie 60 minut (czyli cztery takie cykle). Jeśli przedłużymy trochę wywoływanie, to nic złego się nie stanie. Rodinal w tym stężeniu i w tym czasie traci swoje właściwości i przestaje pracować.
Znam przypadek, że ktoś zasnął podczas wywoływania na ok. 6 godzin i po utrwaleniu okazało się że negatyw nie był przewołany. 😉
4. Po godzinie możemy wylać wywoływacz (najlepiej do jakiegoś pojemnika na zużytą chemię) i wlać przerywacz przygotowany z octu. Przerywamy 2-3 minuty i wylewamy ocet (wlewamy z powrotem do butelki, bo przyda nam się następnym razem).
5. Teraz możemy wlać utrwalacz. W zależności od rodzaju i świeżości utrwalacza, proces utrwalania może trwać od 3 do 15 minut. Jeśli jest to świeży utrwalacz, to możemy zostawić na ok. 5-6 minut, od czasu do czasu kręcąc szpulą.
Potem wylewamy utrwalacz do butelki (jest wielorazowego użytku).
6. Teraz możemy odkręcić koreks i zacząć płukanie pod bieżącą wodą (zimną). Wystarczy ok. 10 minut.
7. Zmiękczanie. Wlewamy rozcieńczony Mirasol (lub wodę z kilkoma kroplami płynu do naczyń) i zostawiamy na 2-3 minuty.
8. Zdejmujemy negatyw ze szpuli i wieszamy do wyschnięcia.
Niektórzy zbierają nadmiar wody wilgotnymi palcami lub specjalnymi szczypcami. Ja pozwalam wodzie spłynąć i wyparować.
No i gotowe.
To jest bezpieczna metoda i dość uniwersalna. Nie da się przewołać, raczej też nie zdarza się niedowołać, jeden czas dla wszystkich filmów. Lubię wywoływać stare (30-, 40-letnie) negatywy. Wtedy dodaję do roztworu KBr (bromek potasu) w ilości 1g na 1000ml roztworu, aby zniwelować ewentualne zadymienie filmu.
Poniżej film ORWO NP20 z 1992r. wywołany metodą Semi-Stand:
.
Stand ekstremalny.
Można też pokusić się o większe rozcieńczenie, np. 1:500 lub nawet 1:1000. Wtedy jeszcze bardziej wyostrzymy kontury i zmniejszymy kontrast. Poniżej film Fomapan 100 wywołany w standzie z Rodinalu o stężeniu 1:1000. Wywołałem go na dwa razy – po 6 godzin (czyli w sumie 12 godzin z wymianą roztworu na świeży).
Powodzenia!
Wszystko fajnie. Tylko to wywoływanie akutacyjne(żaden tam „stand”) służyło kiedyś w pewnym celu. To znaczy po to by pod powiekszalnikiem na odbitce, dostosować kontrast /zniwelować go. Do poziomu prawidłowego, majac przy tym bardzo duza rozdzielczość. Tak więc, oprócz wywołania akutacyjnego trzeba zastosować obróbkę cyfrową , a nie zostawic szare zdjecie.
Oczywiście, założeniem wywoływania akutancyjnego było obniżenie nadmiernego kontrastu i/lub wyostrzenie krawędziowe. Co do samej obróbki cyfrowej po skanowaniu, to wszystko zależy od konkretnego zdjęcia (tematu, koncepcji) i preferencji fotografa. Nie zawsze potrzebujemy zakresu szarości 0-100%.
Słowo „stand” to oczywiście żargon fotograficzny (stąd cudzysłów). Wzięło się ze sposobu, w jaki się wywołuje film (statycznie). W szkole uczą określenia: wywoływanie akutancyjne, brzegowe lub konturowe.