Kod DX
Tajemnicze prostokąciki na kasetkach filmów typu 135.
Zastanawialiście się kiedyś po co są te wzorki złożone z czarnych i srebrnych prostokątów na kasetach od filmów małoobrazkowych? Też myśleliście, że to tylko kwestia wzornictwa? 😉
Pamiętam, gdy dowiedziałem się, że to specjalny kod, który podaje aparatowi informację o czułości filmu, to uznałem, że technika poszła tak do przodu, że za chwilę człowiek wyląduje na Marsie. Długo po tym „oświeceniu” dowiedziałem się, że ten kod kryje w sobie jeszcze inne informacje. Górny rząd niesie informację o czułości filmu (od 25 ISO do 5000 ISO), dolny rząd podzielony jest na dwie części: lewą (trzy prostokąty) – informującą aparat o długości filmu (od 12 do 72 klatek) oraz prawą (dwa prostokąty) określającą tolerancję naświetlania filmu (czyli o ile możemy niedoświetlić/prześwietlić dany film np. w ekstremalnych warunkach, gdy brakuje parametrów naszej kamerze).
W jakim celu to zostało stworzone?
Wcześniej w aparatach z wbudowanym światłomierzem ustawiało się ręcznie czułość filmu, który wkładaliśmy do środka. W starszych modelach było to ustawiane mechanicznie i sprzężone ze światłomierzem (np. w Zenitach XP, 122), potem, gdy zminiaturyzowana elektronika zawitała w sprzęcie fotograficznym, ustawiało się czułość filmu w prymitywnym jeszcze wtedy menu aparatu.
W pewnym momencie pojawiły się aparaty kompaktowe, czyli niemalże bezobsługowe tzw. „point & shot”, które rzadko miewały jakiekolwiek ustawienia z poziomu użytkownika. W tym przypadku trzeba było jakoś ustawić czułość filmu i dobrze by było dać jakoś znać kamerze, ilu klatkowy film założyliśmy (najpopularniejsze były filmy 36- i 24-klatkowe, ale były też 12-ki i raczej mało popularne 72-klatkowe). Akurat informacji o długości filmu nie wykorzystuje zbyt wiele aparatów, ale większość sczytuje czułość filmu.
Wymyślono, że można w aparacie umieścić kilka styków, które będą zwierane w różnych kombinacjach, a każda z nich będzie inaczej ustawiała aparat (np. światłomierz). No i tak się stało. W aparatach umieszczono styki, a zwierane były za pomocą… kasetki z filmem. Kasetki w większości były metalowe, więc przewodziły prąd, a rolę izolatora pełniła czarna farba. Tak powstał binarny kod DX (Digital indeX).
Jak to działa?
Jak wspomniałem, kasetka przewodzi prąd, więc wykorzystano ten fakt i zwierano za jej pomocą pierwszy styk bazowy (na kasetce zawsze jest to srebrny prostokąt) z innym lub innymi, w zależności od kombinacji.
Matryca podzielona jest na 12 pól (dwa rzędy po 6 pól).
Styki nr 1 i 7 są stykami bazowymi i zawsze przewodzą prąd (srebrne pole na kasetce).
Styki od 2 do 6 informują o czułości filmu.
Styki od 8 do 10 informują o długości filmu.
Styki 11 i 12 określają tolerancję ekspozycji.
Kodowanie we własnym zakresie.
Jeśli posiadamy stary film w plastikowej kasetce lub załadujemy film ze szpuli (np. 17m) do kasetki wielorazowej lub nawet jednorazowej od innego filmu, dając jej drugie życie, następnie chcemy włożyć go do aparatu kompaktowego, czy choćby amatorskiej lustrzanki (jak np. Nikon F65) wówczas nie mamy odpowiedniego kodu DX, który miałby przekazać właściwości naszego filmu. Jeśli jest to kasetka bez żadnego kodu to aparat przyjmie domyślną czułość (z reguły 100 ISO).
Taki kod można wykonać co najmniej na dwa sposoby: zdrapać farbę i zamalować kasetkę w odpowiednich miejscach (stworzyć przewodniki i izolatory) lub pobawić się w Adama Słodowego i na wycięty prostokąt (wielkości matrycy kodu) z aluminiowej folii spożywczej ponaklejać prostokąty z taśmy izolacyjnej i taki „nośnik informacji” nakleić taśmą dwustronnie klejącą na kasetkę. Drugi sposób jest bardziej pracochłonny, ale efekt jest pewniejszy i zdecydowanie bardziej estetyczny.
Możemy też sami zmienić parametry na kasetce, gdy np. chcemy forsować dany film (czyli określić wyżej jego czułość, niż nominalnie). Wtedy zmieniamy górny rząd wg wzoru i naświetlamy np. na 800 zamiast na 200 ISO (oczywiście potem odpowiednio długo wywołujemy taki film).
Poniżej schematy poszczególnych kombinacji styków (białe miejsce – przewodnik; czarne miejsce – izolator).
Życzę przyjemnej zabawy z folią aluminiową i forsowaniem filmów. 😉